Odbiór sprzętu i opłata za diagnozę. Serwis nie chce wydać sprzętu.

Witam serdecznie.

Mam mały problem, właściwie to mój klient, który oddał swojego innego laptopa do innego serwisu.

Laptop był po zalaniu i generalnie nie działała klawiatura, ale reszta była ok. Panowie z tamtego serwisu stwierdzili, że wymyli klawiaturę w myjce ultradźwiękowej ale że stopiło się gniazdo i że nie da się naprawić (pomijam już "rzetelność" tej diagnozy).

Czyli ogółem mówiąc nic nie naprawili i żądają teraz coś około 200 zł za wykonane do tej pory czynności i nie chcą wydać laptopa bez uiszczenia opłaty.

Klient twierdzi, że nic nie podpisywał, tak więc na papierze na nic się nie zgadzał.

Czy serwis ma w ogóle jakieś prawo do takich żądań jeśli nie został sporządzony żaden dokument mówiący o opłatach?

I czy jeśli serwis ma w regulaminie zapis, że należy uiścić opłatę, to czy stając się klientem serwisu automatycznie jest się zobowiązanym do uiszczenia opłaty mimo braku jakichkolwiek dokumentów z podpisem klienta?

Prosiłbym o także o ewentualną poradę jak wyegzekwować sprzęt od tamtego serwisu i czy można się powołać na jakieś paragrafy?

Dziękuję i pozdrawiam.

Wszystko zależy od tego jak się Twój klient umówił z serwisem (w to co mówi klient też podziel przez 2;)
Moim zdaniem serwis nie może pobrać żadnej opłaty nim klient nie zostanie o tym poinformowany oraz nie wyda on swojej zgody na płatną diagnozę. Jeśli opłata została naliczona przez serwis bez poinformowania klienta to można spokojnie odebrać laptopa bez płacenia.

A moim zdaniem jeśli w widocznym miejscu w serwisie jest cennik to ma on prawo pobrać opłatę wg tego cennika , nawet mimo braku informacji o takiej opłacie na dokumencie przyjęcia ( i nie sporządzeniu dokumentu - tak btw nigdy nie spotkałem się z sytuacją aby był sporządzana jakaś umowa dotycząca kosztów przed przyjęciem sprzętu do serwisu a przed diagnostyką co najwyżej określenie do jakiej kwoty naprawiać ) a to w interesie klienta jest doprecyzować ewentualne koszty przy oddawaniu sprzętu.

offo wrote:A moim zdaniem jeśli w widocznym miejscu w serwisie jest cennik to ma on prawo pobrać opłatę wg tego cennika , nawet mimo braku informacji o takiej opłacie na dokumencie przyjęcia ( i nie sporządzeniu dokumentu - tak btw nigdy nie spotkałem się z sytuacją aby był sporządzana jakaś umowa dotycząca kosztów przed przyjęciem sprzętu do serwisu a przed diagnostyką co najwyżej określenie do jakiej kwoty naprawiać ) a to w interesie klienta jest doprecyzować ewentualne koszty przy oddawaniu sprzętu.

No to proponuję napisać sobie gdzieś w cenniku pozycję diagnoza usterki 1000pln lub więcej i próbować na tej podstawie dociekać zapłaty;)

Bez wyrażonej zgody pisemnej lub ustnej przez klienta nie możemy pobrać od niego opłaty, gdyż nie został on o tym poinformowany, tym samym musimy zwrócić mu jego własność.

Btw. opłata za diagnozę bez uprzedzenia klienta przypomina mi trochę czającego się policjanta za krzakiem z fotoradarem ...

A jak wsiadasz do autobusu i jedziesz bez biletu to też się tłumaczysz się że nie podpisałeś umowy na przejazd i ustnie też kierowca nie poprosił cię o jego zakup /skasowanie .Albo idziesz do fryzjera - też podpisujesz umowę czy wystarcza ci rzut oka na cennik wiszący na ścianie?
Kolego to że część serwisów nie pobiera opłat za diagnozę (bez wnikania co do wartości w większości wypadków tej bezpłatnej diagnozy) ze względów na próbę przyciągnięcia klientów to nie znaczy że jest do tego zobligowana przez prawo .

Ogólnie na przyjęciu sprzętu na serwis powinna być klauzula, że klient w pełni akceptuje regulamin serwisu. Regulamin powinien być ogólnodostępny (ja mam go w umowie serwisowej, która spełnia rolę protokołu przyjęcia sprzętu). Zaznaczona jest kwota do której naprawiam sprzęt bez konsultacji z klientem, a jeśli szacuję, że kwota będzie wyższa dzwonię do klienta.

W tej sytuacji mamy 2 strony medalu:
1) Nie ma umowy, więc wg. mnie serwis nie może żądać uiszczenia opłaty za naprawę usterki, której nie naprawił oraz diagnozy, która tak naprawdę wynika ze złej próby naprawy i większego zepsucia sprzętu.
2) Nie ma umowy, więc tak naprawdę oni nie mają tego sprzętu na serwisie.

Konkluzja jest taka, że sytuacja nie jest ciekawa, gdyż oby dwie strony są kryte przez brak umowy.

Myślę, że trzeba to załatwić polubownie np. proponując, że się zapłaci 50zł za diagnozę (to jest chyba w miarę normalna cena diagnozy) jako, że serwis zepsuł bardziej laptopa (gdyż gniazdo się stopiło) i te 150zł jest formą rekompensaty za zniszczenia.

Zaznaczam, to jest moje skromne zdanie i pragnę do tego tematu wnieść tylko to zdanie.

Do fryzjera, taksówki, itp, ma zastosowanie chyba "umowa ustna" która wcale nie jest taka nic nie warta....

Vogelek23 wrote:DaCoPL napisał(a):
2) Nie ma umowy, więc tak naprawdę oni nie mają tego sprzętu na serwisie.
Wystarczyłoby zatem zgłoszenie na policję kradzieży sprzętu wraz z informacją, że sprzęt znajduje się tam, gdzie się znajduje, czyli w serwisie.
Ponieważ serwis nie dysponuje protokołem przyjęcia sprzętu, choć sprzęt jest fizycznie u nich, kłopoty serwisu mogą być spore.

No to jakbyś na mnie trafił z takim zarzutem to papuga by cię zjadł - a na odszkodowanie byś do końca życia nie zarobił.
Sprzęt nie został skradziony - klient go tam dostarczył. Umowa ustna pozostawienia sprzętu do naprawy obowiązuje tak samo jak umowa na piśmie ( zlecenie naprawy ).

Do tego dochodzą jeszcze dwie kwestie przy których klient sam wysłałby się na minę z takim donosem:
- skąd wie że sprzęt jest tam gdzie jest
- udowodnienie że sprzęt jest własnością klienta

Brak dokumentu przyjęcia do naprawy to błąd i problem obu stron.
Zgodnie z założeniami klient nie ma jak udowodnić praw własności do sprzętu i w tym miejscu już zaczyna się problem klienta. To w jego interesie jest pobrać zaświadczenie o przekazaniu sprzętu do naprawy.
Serwis ma prawo tłumaczyć się że nie jest pewien czy to jest sprzęt klienta - klient ma jeden sprzęt a serwis na np. 100 klientów.

Brak pokwitowania z odpowiednią adnotacją o legalności oprogramowania to mina dla serwisu - w przypadku kontroli PG i stwierdzenia lewizny po dupie ma serwis, klient może się wyprzeć, kara jest wyższa niż średnia wartość laptopów na serwisie.

Wracając do pierwszego posta:
- sprzęt oddany do naprawy jeśli nie został naprawiony musi zostać oddany w takim stanie w jakim został pozostawiony.
- koszty diagnozy zapewne zostały podane na początku - jak było "na pysk" to sprawa dla sądu, lub kompromis.
- jeśli klient potrafi w jakikolwiek sposób udowodnić prawo własności a serwis odmawia wydania sprzętu to sprawa dla policji ale nie jako kradzież tylko bezprawne przetrzymywanie cudzej własności.

Opcja kompromisu: klient odbiera sprzęt płacąc za diagnozę np. 50 zł ( to jest najczęściej pojawiająca się kwota w serwisach ), a serwis oddaje sprzęt w takim stanie jak przyjął do naprawy.

Klienta nie obchodzi że serwis wykonał jakąś pracę skoro sprzęt nie działa - to jest oczywiste w każdym postępowaniu. Klient na prawo na odstąpienie od naprawy na każdym etapie jeśli wcześniej ustalona kwota uległa zmianie - bez ponoszenia kosztów innych niż cena diagnozy jeśli takowa została wcześniej ustalona.

marek216 wrote:

Vogelek23 wrote:DaCoPL napisał(a):
2) Nie ma umowy, więc tak naprawdę oni nie mają tego sprzętu na serwisie.
Wystarczyłoby zatem zgłoszenie na policję kradzieży sprzętu wraz z informacją, że sprzęt znajduje się tam, gdzie się znajduje, czyli w serwisie.
Ponieważ serwis nie dysponuje protokołem przyjęcia sprzętu, choć sprzęt jest fizycznie u nich, kłopoty serwisu mogą być spore.

No to jakbyś na mnie trafił z takim zarzutem to papuga by cię zjadł - a na odszkodowanie byś do końca życia nie zarobił.
Sprzęt nie został skradziony - klient go tam dostarczył. Umowa ustna pozostawienia sprzętu do naprawy obowiązuje tak samo jak umowa na piśmie ( zlecenie naprawy ).

Do tego dochodzą jeszcze dwie kwestie przy których klient sam wysłałby się na minę z takim donosem:
- skąd wie że sprzęt jest tam gdzie jest
- udowodnienie że sprzęt jest własnością klienta

To nie CSI ani Inspektor Gadżet, nic tak prosto nie ma, że Twój papuga by Ci zapewnił emeryturę, mniej telewizji , umowa ustna jest skomplikowana w rozstrzyganiu, obie strony mogą zapewnić świadków... itd, to nie jest takie proste jak się na "gębę" wydaje.

adam1114 wrote:To nie CSI ani Inspektor Gadżet, nic tak prosto nie ma, że Twój papuga by Ci zapewnił emeryturę, mniej telewizji , umowa ustna jest skomplikowana w rozstrzyganiu, obie strony mogą zapewnić świadków... itd, to nie jest takie proste jak się na "gębę" wydaje.

Uwierz, że za niesłuszne pomówienie firmy o kradzież odpowiada się na innych zasadach niż za pomówienie "Kowalskiego" - inny wymiar szkód.

:arrow: Vogelek23
Klient niestety będzie musiał powiedzieć od kogo posiada informację o znajdowania się sprzętu serwisie - i to już w toku postępowania. W przypadku procesu pod przysięgą będzie musiał jednak powiedzieć prawdę.