Jakiś czas temu przybył do nas do serwisu laptop LENOVO. Lapek jak lapek, nie uruchamia się po zalaniu. Otwieram klapki od spodu. Kilka skorodowanych punktów, w sumie nie ba tragedii. Trochę kynarka i pójdzie. Po ustaleniu kosztów naprawy biorę się z dalsze rozbieranie. To był mój błąd, powinienem był go najpierw rozbabrać na części pierwsze, ale naprawa płyty jest u nas dwukrotnie droższa od czyszczenia po zalaniu, więc jeśli trzeba lutować to od razu dzwonimy do klienta z wyceną, żeby nie tracić czasu gdyby się nie zgodził na koszta. Oto co zobaczyłem pod klawiaturą:

Zbliżenie:

Po zdjęciu górnej obudowy widoczne gniazdko po prostu odpadło. Kolejne zbliżenie:

W sumie bardziej z ciekawości niż z myślą że to połatam, wyczyściłem miejsce zalania. Oto co zobaczyłem:

Na wierzch wylazły głębsze warstwy ścieżek, chyba to zasilanie przetwornicy procesora, a więc 20V. Przeżarte przelotki, rozwarstwiony laminat. Ogólna masakra, zadzwoniłem do klienta ze stwierdzeniem że nie podejmujemy się naprawy tej płyty. W trakcie rozmowy z klientem z ciekawości chciałem się dowiedzieć co się z laptopem stało. Jego stwierdzenie mnie po prostu rozwaliło.... Tu cytat: "bo widzi pan... nie zauważyłem kiedy komputer został zalany. Dopiero po jakimś czasie poczułem... "

Zbliżenie:

Po zdjęciu górnej obudowy widoczne gniazdko po prostu odpadło. Kolejne zbliżenie:

W sumie bardziej z ciekawości niż z myślą że to połatam, wyczyściłem miejsce zalania. Oto co zobaczyłem:

Na wierzch wylazły głębsze warstwy ścieżek, chyba to zasilanie przetwornicy procesora, a więc 20V. Przeżarte przelotki, rozwarstwiony laminat. Ogólna masakra, zadzwoniłem do klienta ze stwierdzeniem że nie podejmujemy się naprawy tej płyty. W trakcie rozmowy z klientem z ciekawości chciałem się dowiedzieć co się z laptopem stało. Jego stwierdzenie mnie po prostu rozwaliło.... Tu cytat: "bo widzi pan... nie zauważyłem kiedy komputer został zalany. Dopiero po jakimś czasie poczułem... "