Witam
Opiszę sytuacje jaka miała miejsce u mnie w serwisie niedawno
Klient przyniósł laptopa po zalaniu który nie reagował na włącznik ani na ładowarkę
Klient sam przyznał, że kiedyś go zalał ale działał, więc nic z tym nie robił. Po jakimś czasie przestało działać podświetlenie klawiatury ale i tak dalej był użytkowany, aż w końcu się przestał włączać i trafił do mnie.
Wyceniłem naprawę, klient się zgodził. Wyczyściłem płytę i próbowałem naprawić sprzęt ale po podmianie kilku podejrzanych układów nie udało się laptopa naprawić więc żeby nie generować dalszych kosztów i nie poświęcać więcej czasu zabrałem swoje sprawne układy, wstawiłem układy klienta (zgodnie ze sztuką, nowe kulki na układach bga, żadnych braków nie zostawiłem) i powiedziałem klientowi że niestety się poddaje i oddam komputer za 0 zł bez naprawy.
Klient stwierdził, że teraz komputer jest "grzebany", ma nieoryginalne spoiwo pod układami i w ogóle nie wiadomo co ja tam narobiłem więc inny serwis pewnie będzie chciał wziąć więcej pieniędzy za naprawę i na podstawie praw konsumenta klient stwierdził, że stan komputera się pogorszył i żąda, że ja będę pokrywał koszty naprawy w innym serwisie
Ogólnie powiedziałem, że nie ma takiej możliwości i rozumiał bym roszczenia jak by komputer był sprawny ale np. by miał uszkodzony wyświetlacz i podczas jego wymiany uszkodził bym płytę to wtedy jak najbardziej poczuwał bym się do rozwiązania sprawy na mój koszt ale w tym wypadku ja nawet uważam, że stan jest lepszy bo komputer jest wyczyszczony i parę skorodowanych przelotek zostało zregenerowanych oraz kilka rezystorów zostało wymienionych na nowe.
Po wymianie zdań klient zabrał sprzęt na "ekspertyzę do innego zakładu" i dla mnie temat jest zamknięty bo nie mam sobie nic do zarzucenia ale zastanawiam się z ciekawości i stąd moje zapytanie:
Czy faktycznie można ingerencję w płytę uznać jako pogorszenie stanu sprzętu nawet jeśli identycznie się zachowuje przed naprawą i po? Jeśli tak to klient może czegoś żądać nawet jak nie wziąłem nawet złamanego grosza?
Ja wiem, że taki klient to przypadek jeden na milion ale jak prawo "chroni" klientów w taki sposób to zastanawiam się nad sensem prowadzenia serwisu
Opiszę sytuacje jaka miała miejsce u mnie w serwisie niedawno
Klient przyniósł laptopa po zalaniu który nie reagował na włącznik ani na ładowarkę
Klient sam przyznał, że kiedyś go zalał ale działał, więc nic z tym nie robił. Po jakimś czasie przestało działać podświetlenie klawiatury ale i tak dalej był użytkowany, aż w końcu się przestał włączać i trafił do mnie.
Wyceniłem naprawę, klient się zgodził. Wyczyściłem płytę i próbowałem naprawić sprzęt ale po podmianie kilku podejrzanych układów nie udało się laptopa naprawić więc żeby nie generować dalszych kosztów i nie poświęcać więcej czasu zabrałem swoje sprawne układy, wstawiłem układy klienta (zgodnie ze sztuką, nowe kulki na układach bga, żadnych braków nie zostawiłem) i powiedziałem klientowi że niestety się poddaje i oddam komputer za 0 zł bez naprawy.
Klient stwierdził, że teraz komputer jest "grzebany", ma nieoryginalne spoiwo pod układami i w ogóle nie wiadomo co ja tam narobiłem więc inny serwis pewnie będzie chciał wziąć więcej pieniędzy za naprawę i na podstawie praw konsumenta klient stwierdził, że stan komputera się pogorszył i żąda, że ja będę pokrywał koszty naprawy w innym serwisie
Ogólnie powiedziałem, że nie ma takiej możliwości i rozumiał bym roszczenia jak by komputer był sprawny ale np. by miał uszkodzony wyświetlacz i podczas jego wymiany uszkodził bym płytę to wtedy jak najbardziej poczuwał bym się do rozwiązania sprawy na mój koszt ale w tym wypadku ja nawet uważam, że stan jest lepszy bo komputer jest wyczyszczony i parę skorodowanych przelotek zostało zregenerowanych oraz kilka rezystorów zostało wymienionych na nowe.
Po wymianie zdań klient zabrał sprzęt na "ekspertyzę do innego zakładu" i dla mnie temat jest zamknięty bo nie mam sobie nic do zarzucenia ale zastanawiam się z ciekawości i stąd moje zapytanie:
Czy faktycznie można ingerencję w płytę uznać jako pogorszenie stanu sprzętu nawet jeśli identycznie się zachowuje przed naprawą i po? Jeśli tak to klient może czegoś żądać nawet jak nie wziąłem nawet złamanego grosza?
Ja wiem, że taki klient to przypadek jeden na milion ale jak prawo "chroni" klientów w taki sposób to zastanawiam się nad sensem prowadzenia serwisu